ks. prot. Jan Kulik
Kapłan jako wzór postępowania w miłości, wierze i czystości
Co znaczy być dobrym kapłanem? - zapytuje nas św. Jan Kronsztadzki. I sam odpowiada: Kapłan powinien być przede wszystkim dobrym "molitwiennikom". Powinien upraszać Boga za łudzi - być pośrednikiem między Bogiem i ludźmi. Oto główne dzieło kapłana.

Kapłan jest więc łącznikiem między wiernymi a Bogiem. W sposób duchowy jednoczy wszystkich z Nim poprzez sprawowane sakramenty, nabożeństwa i dzięki temu posiada ogromny wpływ na dusze ludzkie. Nie jest to łatwa posługa, szczególnie w dzisiejszych czasach, które stawiają coraz to nowe wymagania przed każdym z duchownych. To oni są powołani do stania się ustami całego ludu Bożego, jego przedstawicielami i orędownikami. Pasterz ma wielką duchową władzę odpuszczania grzechów, jednakże jest ona darem od Boga człowiekowi. To Jezus Chrystus ustanawiając Kościół, ustanowił też i kapłaństwo nowotestamentowe jako odpowiednik i wypełnienie starotestamentowego kapłaństwa Mojżesza, Aarona i wszystkich patriarchów.

Święcenia zawsze są dopiero początkiem drogi pasterskiej, nigdy zaś zwieńczeniem wysiłków podejmowanych w celu ich otrzymania. Gromadzenie oraz rozwój dobrych cech stanowi środek do godnego wypełniania obietnic kapłańskich. Władzę kapłańską otrzymało dwunastu apostołów za pośrednictwem tchnienia Chrystusa. Stąd pochodzenie kapłaństwa jest prawdziwie Boskie. "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was..." (J 15, 16). Axios i amen ~ wymówione przez lud w czasie wyboru i święcenia jest jednak konieczne, ale jedynie jako tzw. ludzki warunek charyzmatu, którego źródło jest w najwyższym stopniu Boskie.

Kapłaństwo - pasterstwo posiada bez wątpienia pewien fundament całkowicie bezsporny i teologiczny. Cóż więc jest podstawowym nie tylko pojęciem, ale przede wszystkim pryzmatem postrzegania całej rzeczywistości przez kapłana - pasterza? Bezspornie powinno się teraz stwierdzić, iż nie istnieje większe dobro i powód posługi kapłańskiej niż miłość. Ewangeliczny obraz Piotra, którego Jezus Chrystus po trzykroć zapytuje - czy Mnie miłujesz? - nie po to, by się tego dowiedzieć i upewnić się od apostoła, lecz w tym celu byśmy my dzisiaj oraz ci, którzy ilekroć będą czytać ten fragment Ewangelii, a później się nad nim zastanawiać, byśmy wszyscy zrozumieli, że jest to pouczenie dla nas samych. Chrystus pokazał tu Swoją troskę o nas - Jego stado. To dlatego na trzykrotne odpowiedzi Piotra odpowiada - więc paś Moje owce. Nie ma tu potrzeby, by nagle apostoł Piotr stał się najgorliwszym spośród uczniów w pracy misyjnej. Nie! To jedno jest tylko pragnieniem, by po prostu pasł Jego owce...

Do wypełnienia tego powołania, które codziennie nakłada nowe zadania na pasterzy, potrzebni są ludzie na tyle wyżej stojący ponad innymi (w sensie duchowym), na ile wyżej swego stada znajduje się pasterz. To trudne zadanie, nawet jeśli mowa o pasterzu w bezpośrednim tego słowa znaczeniu. O ileż więc skomplikowaną sprawą jest pasterzowanie ludziom! Przede wszystkim nie ma tu miejsca na jakąś ochronę przed stratami zewnętrznymi czy też niebezpieczeństwami wynikającymi także z zewnątrz.

"Albowiem nie mamy boju przeciwko krwi i ciału, ale przeciwko księstwom, przeciwko zwierzchnościom, przeciwko dzierżawcom świata ciemności wieku tego, przeciwko duchownym złościom, które są wysoko" (Efez. 6, 12). Powyższe słowa należące do apostoła Pawła ukazują przeciwności, jakie czyhają na wszystkich ludzi -w szczególności zaś na kapłana podczas jego posługi. Jest to wielkie wojsko przeciwnika, które napada na ludzkie stado z zewnątrz. Istnieje jeszcze inne, podobne temu, działające jakby w ukryciu i wolniej - jest to wojsko naszych cielesnych namiętności, także opisane przez Apostoła. Nie są to jednak wszystkie siły, które oddziaływują na człowieka. Przecież u owiec zadane rany są bardzo widoczne. Odwrotnie jest u ludzi. "Bo któż z ludzi wie, co jest w człowieku, tylko duch człowieczy, który w nim jest? Także też i tego, co jest w Bogu, nikt nie wie, tylko Duch Boży" (l Kor. 2, 11). Jakże trudno jest walczyć z chorobą utajnioną, wewnętrzną.

Zraniona owca bywa często uleczona przy użyciu siły. Chrześcijanom zabrania się używania siły w tym celu, by prowadzić do poprawy tych, którzy zgrzeszyli... Władza zewnętrzna i wszelkie przysługujące jej instrumenty to nie domena Kościoła. Nawet gdyby dana była Kościołowi, nie przyniosłoby to większego pożytku, skoro Bóg nagradza tych, którzy dzięki swojej własnej dobrej woli powstrzymują się od grzechów i występków.

Jakaż sztuka wymagana jest od pasterza! Jakże ostrożnie należy dobierać lekarstwa. Jeśli dla przykładu publiczne potępienie grzechu, jakiegoś występku, rodzi niebezpieczeństwo zgubienia duszy, ponieważ dusza taka, przymuszona do zawstydzenia (wstydu) z powodu popełnionego grzechu, może nagle popaść w nieczułość lub - co gorsza - dojść do bezwstydnych zachowań. Nie przy pomocy siły doprowadza się człowieka do poznania prawdy, a jedynie przez przekonywanie i własny przykład.

Kapłani są ważniejszymi ojcami niż ojcowie biologiczni, cieleśni, ponieważ życie przyszłe jest ważniejsze od ziemskiego. Jak więc teraz nie bać się odpowiedzialności kapłaństwa? Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek kazał przepłynąć przez morze człowiekowi, który tego nie potrafi, w dodatku okręt byłby wielki i pełen drogocennych skarbów - czyż nie uciekłby tamten w popłochu? Przecież duszę kapłana nachodzą fale większe aniżeli te morskie. Nawet ta duchowa skała, choćby skała chęci próżnej chwały, o ile jest niebezpieczniejsza niż najtwardsza ze znanych nam skał. Przecież wielu spośród samych kapłanów to ofiary tych wszystkich skał...

Kapłan z powołania - jest tym, który kieruje się na drogę szczególną - drogę duchową, lub, inaczej mówiąc - wstępuje w szeregi duchowieństwa. Już samo to słowo świadczy za siebie i bardzo zobowiązuje. Oznacza to przynależność do królestwa Ducha, a nie królestwu codzienności socjalnej jako sferze interesów materialnych, stronnictwa politycznego, itp. Oznacza to przede wszystkim wychowanie siebie w duchu Królestwa Bożego, jego budowanie w sobie, ponieważ Królestwo to nie znajduje się na jakimś ograniczonym ziemskim terytorium, a wewnątrz nas. Królestwo Boże to nie jakaś teokratyczna idylla a kategoria naszej duchowości. To jest pierwsze wymaganie stawiane na drodze wychowania duchowego. Wzrost w duchowości nie jest dany "od razu", a zdobywany stopniowo i mozolnie, poprzez wieloletnie trudy i doświadczenie całego życia, wychowaniem siebie już od młodości, zdecydowanym wyborem co do kierunku swych dążeń - czy w stronę królestwa tego świata, czy raczej ku temu, które "nie jest z tego świata..." Zgodnie z pouczeniem św. Grzegorza Teologa, pasterz powinien być niebiańskim, tj. nie mieć nic wspólnego z grzechami tego świata a także być wolnym od dóbr ziemskich. Kapłan powinien być święty, więc w żadnym wypadku nie może to oznaczać jakiejkolwiek stylizacji na jakiś pseudo-duchowy purytanizm czy jakiś spirytualizm zwiędły i bez polotu. Nie może to być także wyuczanie na pamięć jakichś szczególnych słówek i cerkiewno-słowiańskich wyrażeń, świętoszkowatość, czy też nadymanie się, lecz najprawdziwsza duchowość tj. dążenie do usynowienia przez Boga, do uduchowienia siebie, wrastaniu w Bogu zarówno samemu, jak też i innych, co stanowi wyraz wysokiego ideału ascezy prawosławnej i miłości do bliźniego. Pasterz powinien być miłosierny i współczujący, a to nie oznacza sentymentalność lecz właściwość przyswajania i przeżywania cudzych radości, grzechów, problemów i cierpień. Pasterz powinien być "prepodobnym", tj. upodabniać się do Chrystusa, Który jest wspaniałym ideałem Dobrego Pasterza. Pasterz powinien być człowiekiem modlitwy, tj. takim, który po prostu lubi się modlić i lubi wszelkie trudy modlitewne we wszystkich przejawach, szczególnie zaś modlitwę ukrytą, modlitwę umysłu (np. Jezusową), kościelną, a w szczególności celebrę Boskiej Liturgii Świętej. Kapłan bez modlitwy, który nie umie się modlić; który nie zdobył poprzez wyrzeczenia i trud uczucia stałej potrzeby modlitwy, który nie polubił sprawowania Liturgii Św. i na dodatek przy pomocy wszelkich wymówek stara się jej uniknąć, jest zaprzeczeniem samego siebie i nieefektywnym urzędnikiem duchowego poznania. Pasterz powinien być pokorny, tj. pozbawiony instynktów dumy, cwaniactwa, wynoszenia się ponad innych, żądzy czci, samolubstwa i egoizmu.

Można nadal wyliczać te wszystkie cele, ku którym kapłan powinien zmierzać, jednak poprzestaniemy na tych wyżej wymienionych priorytetach, ponieważ są one wystarczające. Wszystkie mogą być rozumiane jako całość - "duchowość", tj. wolność od wszelkiego grzechu i od wszelkiego światowego, nacjonalistycznego czy też politycznego nastawienia, a oddanie siebie i swego życia dla wiernych. Bycie nieustannie przykładem i wzorem w miłości, w wierze i czystości. Należy więc użyć środków służących takiemu wychowaniu duchowemu.

Nie ma błędu w stwierdzeniu, że zdobywanie duchowości bezpośrednio zależy od modlitwy, która stanowi tu środek służący temu celowi. Sama z siebie modlitwa jest obszarem życia duchowego. Dzięki niej można także zdobyć, prócz duchowości, także i inne dobra świata duchowego, można bowiem wymodlić to, czego w danym momencie brakuje. Modlitwa stanowi albo najcięższe z istniejących wyrzeczeń, albo jej moment staje się centrum całego dnia a jej minuty to minuty upragnione. Nie można wszakże uniwersalizować powyższego stanowiska, ponieważ dar modlitwy jest bardzo intymnym i indywidualnym darem. Jedni lubią bardziej modlitwę kościelną, przyciągającą estetyką, uporządkowaną; inni preferują inny typ modlitwy, ponieważ taka kościelna, zbiorowa (powszechna) wydaje im się trudniejszą niż prywatna "kielejna", czyli ukryta modlitwa serca. Pomimo wszystko jednak kapłan powinien zdobyć ten nastrój modlitewności.

Kolejne etapy wypływające jakby z powyższego to częste czytanie Pisma Świętego, uczenie się jego fragmentów na pamięć połączone z rozmyślaniami, zgłębianie swego umysłu w egzegezę Pisma, zaznajomienie się z literaturą egzegetyczną zarówno autorstwa Ojców Kościoła, jak i współczesną naukową.

Szczególnie istotną i cenną pomocą w przygotowaniu do kapłaństwa stanowi częsta spowiedź, rozmowy z doświadczonymi ludźmi na tematy duchowe, literatura żywotów świętych oraz znamienitych ojców duchowych czy ludzi modlitwy.

Reasumując powyższe, powinno się ustanowić dla duchowej kontroli nad samym sobą wszystko to, co jest pożyteczne przy uwolnieniu się od gniotących prawideł i obyczajów tego świata, co może służyć pasterzowi stać się niebiańskim i duchowym. Wszystko to bowiem obrazuje sobą szczególną dyscyplinę znanej pod nazwą ascetyki pasterskiej.

Współczesność nie tylko potrzebuje, ale i wymaga dziś od kapłana jak najszerszego kręgu zainteresowań, zewnętrznych manier oraz norm ogólnospołecznych. Wszystkim tym, którzy pyszałkowato twierdzą, iż zarówno umysłowe, jak i zewnętrzne przygotowanie mogłoby zaszkodzić czy nawet zburzyć duchowe bogactwo kapłana, należy z całą stanowczością odpowiedzieć, że taka duchowość, która poniosłaby uszczerbek przy zetknięciu się z kulturą lub sztuką, tak naprawdę ma niewielką wartość.

Należy szczególnie pamiętać też o możliwości kulturalnego wpływu na społeczeństwo. Ono, pozostawione przez swoich pasterzy samemu sobie, lekko poddaje się wpływom i wychowuje się w efekcie bez kierującego wpływu kapłana. Nikt kulturalny spośród wiernych nie będzie czuł potrzeby zwracania się po poradę do kapłana, który albo nie jest zorientowany w problemach współczesności, albo negatywnie traktuje wszystko, co nie dotyczy jego zawężonej specjalizacji sprawowania nabożeństw, sakramentów (treb) i elementarnych podstaw homiletyki. To od kapłana oczekuje się dziś autorytatywnego i giętkiego słowa, lecz przy tym słowa pełnego mądrości, świadczącego o jego zorientowaniu w danym problemie i dlatego mającego poważne i niepodważalne podstawy. Nie zawsze było tak, że duchowieństwo nadążało za duchem czasów, nie zawsze wierni z ust kapłanów otrzymywali słowa otuchy i pocieszenia, jakich chcieli by się spodziewać. Taki stan można jednak zmienić na lepsze. Historia zna wspaniałe przykłady osób duchownych, które zyskały miano "nieśmiertelnych" właśnie ze względu na swe intelektualne zdolności, które w niczym nie przeszkadzały pełnić ważniejszych funkcji kościelnych. Niemniej, nie należy popadać tu w skrajność. Dobrym miernikiem stopnia zaangażowania bardziej w sprawy świeckie zawsze będzie poziom modlitewnego nastroju kapłana oraz jego czysto duchowych dążeń. Duchowe budowanie siebie i innych stanowi cel życiami działalności pasterskiej. Intelektualne i świeckie wykształcenie to zaledwie środki oddziaływania, i wpływu kapłana oraz poszerzanie własnego bogactwa wewnętrznego. Kapłan nie powinien bać się sfery intelektu, lecz szczególnie unikać zbytniego angażowania się w nią, ze względu na uszczerbek własnej duchowości. Osiągnięcie doskonałości duchowej zawsze jest trudniejsze, niż intelektualnej, artystycznej, naukowej. Zupełnie tak jak we wszystkim innym, tak też i tu, prawidłową drogą jest tzw. "złoty środek", czyli kroczenie z zachowaniem możliwie pełniejszej harmonii i równowagi wszystkich sił. Pasterz Kościoła powinien jednak uczyć się życia bezpośrednio, patrzeć twarzą w twarz różnym sytuacjom życiowym i pojmować od razu ich głębię. Kapłan powinien mieć umiejętność oceny życia, gdzie dokładnie rozpoczyna się jego autentyczność. W tym celu pomocne będą częste odwiedziny chorych, obecność przy umierających. W powyższych sytuacjach jeden dzień często bywa bardziej pouczający niż całe dziesięciolecia lektury najrozmaitszych książek. Najogólniej można stwierdzić za Salomonem: "Lepiej iść do domu żałoby, niż iść do domu biesiady" (Przyp. Salom. 7,2).

Rozwój duchowy posiada dwa elementy charakteryzujące się wzajemnie. Pierwszym z nich jest wypracowanie czysto indywidualnych cech chrześcijańskich cnót (miłości, czystości moralnej, bogobojności, itd.), kolejnym jest wypracowanie tych cech ducha, które odpowiadają za stosunki pomiędzy kapłanem a wiernymi. Ich podstawą zawsze jest miłość oraz współczucie. Te dwie płaszczyzny trzeba umieć rozgraniczyć. Bywają bowiem głęboko religijni i bogobojni asceci, lecz nie posiadający ducha pasterskiego. Służenie kapłana postrzegają nie jako duchowy związek kapłana z wiernymi, ale jako listę obowiązków i nakazów do wypełnienia. Traktują je, jako wyraz posłuszeństwa Kościołowi i pomimo swych pozytywnych cech i wielu cnót, bywają jedynie ociężałymi urzędnikami. Był o tym także przekonany św. Jan Chryzostom mówiąc, że wielu prawdziwych ascetów ducha i wspaniałych ludzi modlitwy stawało się całkowicie nieznośnymi i nieprzygotowanymi "po postawieniu ich na świeczniku służenia kapłańskiego". Same więc podręczniki tu nie wystarczą. To trudne zadanie, jednak świadome wypracowanie, wykształcenie w sobie ducha pasterskiego, a przede wszystkim miłości i gotowości do służenia bliźnim, jest na tyle nowym wyzwaniem, na ile starym i znanym z książek o tematyce duchowej jest osobiste ukształtowanie w sobie ascezy.

Modlitwa jest to przede wszystkim główny środek w zdobywaniu jakiegokolwiek daru. Dla prawosławnego kapłana modlitwa jest nie tylko środkiem do otrzymania darów duchowych, lecz właśnie celem jego dążeń. Już sama modlitwa to dla niego dar najcenniejszy. Przy pomocy wyrzeczeń modlitewnych kapłan powinien zbudować w sobie podstawy modlitewne dla wyższych działań i celów - właściwość duchowego wznoszenia się na niebo, przebywania w świecie pozagrobowym. Nie posiadający ani nie dążący do osiągnięcia takich cech kapłan może stać się niegodnym i wręcz fałszywym rzemieślnikiem, a nie człowiekjem modlitwy.

Istnieją też środki prowadzące do dobrych i budujących kontaktów pomiędzy kapłanem i wiernymi. Dzięki nim wypracowuje się umiejętność dawania poczucia jedności, miłości i współczucia, współcierpienia z wiernymi. Bardzo często takie sposobności pojawiają się zaraz po odrzuceniu egoizmu, i skrytości w kontaktach z ludźmi. By stać się dobrym i prawdziwym pasterzem oraz moralnym drogowskazem dla każdego człowieka, należy drogą długich przygotowań wypracować otwartość w rozmowie z innymi. Tylko to pomoże przezwyciężyć szkodliwą zaściankowość i zamknięcie oraz negatywną i niepotrzebną skrytość połączoną z nieufnością. Drugą naturą kapłana jest ciągłe wyznawanie, lub, mówiąc dokładniej - codzienna i nie mająca końca manifestacja prawd wiary chrześcijańskiej w różnych sytuacjach i środowiskach społecznych. Nie wystarcza mieć jakąś wielką ideę, trzeba po prostu być człowiekiem idei.

Jak każdy człowiek, tak też kapłan, nie jest bez grzechów i także popełnia błędy. Jego zachowanie jest jednak o wiele mocniej osądzane. Dzięki temu wierni mają tę świadomość, iż ich kapłan to jeszcze przecież nie anioł. Są wszakże i takie sytuacje, gdy wierni obserwują umyślne odstępstwo kapłana od jakiejś jednej lub wielu zasad, wtedy to w swoich osądach są nieugięci i bardzo trudno będzie ich przekonać na korzyść kapłanowi!

Nasze kapłaństwo, bycie prawosławnym pasterzem, musi być naszym życiem. Kapłan musi stać się kimś, kogo nikt nawet nie będzie próbował skłonić w jakimś innym kierunku ani nakłonić do zmiany przekonań na nieprawosławne czy niegodne "swiaszczennika". Należy wspomnieć, że tacy ludzie, nieskłonni do przemian swego stanowiska obrazują prawdziwych nowotestamentowych ewangelizatorów, bez względu na sytuację, otoczenie czy stanowisko społeczne, zawsze wyznających otwarcie swoje i kościelne poglądy.

Powinniśmy teraz zająć stanowisko odnośnie czystości rąk, twarzy czy zębów. Może się to wydać zbyt małostkowe, jednak dla wiernych takie szczegóły często mają wielkie znaczenie podczas nabożeństwa. Brudne paznokcie czy uszy i niemiły zapach z ust mogą odtrącić dusze nieutwierdzone, wahające się bądź wiele dusz wrażliwych na takie szczegóły. Jeśli chodzi o sam problem, to naprawdę potrzeba niewiele skupienia, by podczas spowiedzi z ust kapłana poczuć albo woń dymu tytoniowego, albo ostry zapach czosnku bądź czegoś mocniejszego i bardziej niemiłego. Słowa kapłana bardziej niż któregokolwiek z ludzi przykuwają uwagę otoczenia. Ze względu na słowa można sądzić o myślach i uczuciach wewnątrz człowieka. Język niepohamowany odkrywa rozpustę w myślach; słowa złośliwe świadczą o skrytym gniewie; grubiaństwo świadczy o braku wychowania. Odwrotnie więc: słowa uważne, pohamowane, dokładne, choć mające w sobie sól podczas dobrodusznego humoru, świadczą o umyśle zdyscyplinowanym, ostrym, pełnym myśli i nie pozbawionym kontroli oraz naturalnego i dobrotliwego poczucia humoru. Dotyczy to zwłaszcza kontaktów z młodzieżą. Reasumując wszystko powyższe, ze stanowczością należy stwierdzić, że kapłan sam powinien wypracować sobie właściwy i nie naruszający uczuć innych własny styl i takt. Najważniejsze jest wyczucie sytuacji, by zawsze umieć się zachować z korzyścią nie tylko dla siebie, ale i z pouczeniem dla swoich parafian.

Kapłan jest tym, którego słowa wypowiedziane podczas kazania są niezwykle skrupulatnie weryfikowane przez wiernych i bardzo często wystawiana na próbę jest jego prawdomówność. Prawdziwa nauka kapłana jest wzorowana na nauczaniu Prawdziwego wśród kapłanów Pasterza - Jezusa Chrystusa. To nauczanie przede wszystkim za pomocą czynów. To nie tyle pojedyncze przejawy dobrej woli i chęci kapłana oraz jego wiary, lecz przede wszystkim jest to cała działalność w kierunku duchowego dobra dusz tych ludzi, którzy są mu powierzeni pod duchową opiekę. Skrzydła tej opieki rozpościerają się też na wszystkich, z którymi pasterz spotyka się każdego dnia, i to nie tylko podczas nabożeństw.

Jest to trudne zadanie, ponieważ droga kapłańska jest pełna różnorakich przeciwności, na które pasterz musi umieć odpowiednio zareagować. Bywają też i takie doświadczenia, przeciwstawienie się którym wymaga pewnej szczególnej siły od kapłana. Ta energia jest osiągalna przez dobrowolne działanie kapłana w jego życiu prywatnym, osobistym.

Musimy być nadzwyczaj miękkimi w kontaktach z ludźmi, ale też niewzruszeni, uparci i twardzi w obranej przez nas pasterskiej roli. Modlitwa i życie dla innych muszą być fundamentem wszelkich trudów "swiaszczennika" . Droga kapłaństwa bardziej niż jakikolwiek inny duchowy trud posiada własne niebezpieczeństwa, zmartwienia, próby i doświadczenia. Jest wielce nie na miejscu kreować w sobie optymistyczne iluzje o posłudze kapłana lub wyobrażać spokojne, ustatkowane życie. Kapłaństwo to przede wszystkim trud, w który wpisane są najmniej wyobrażanie próby. Prócz tego kapłaństwo - jak każda dziedzina życia duchowego - przepełnione jest tragicznymi konfliktami i przeciwstawieństwami. Ukrzyżowanie światu kapłaństwo odczuwa w każdej minucie, a im bardziej kapłan oddaje się ascezie, tym ostrzejsze wydaje się żądło grzechu połączone ze zwiększoną determinacją wrogów w życiu duchowym. To dlatego kapłan wezwany jest do trzeźwego spojrzenia na trudną i ciernistą drogę służby kapłańskiej. Droga kapłaństwa, prawdziwego kapłaństwa zawsze była trudna, a już szczególnie w dzisiejszych czasach. To nie tylko służenie w świątyni, jak często się myśli; to trudna i niezmiennie ciężka praca i wyczyn, kiedy trzeba wyrzec się siebie w imię innych ludzi. Powinieneś przyjąć na siebie wiele dusz, a potem prowadzić je. Droga prawdziwego kapłaństwa jest ciężka, nie każdy może iść nią. Wielu myśli, że być dobrym kapłanem jest łatwo. Łatwo jeśli nie ofiarowałeś całego siebie innym, ale trudno, kiedy należysz do nich. (...) Pomylił się duchowy ojciec - i zgubił człowieka, jego duszę. Mądrzenie się lub opieranie na własnym rozumowaniu jest niedopuszczalne dla duchowego opiekuna. Konieczna jest wiara w pomoc Bożą, którą odnajduje się w modlitwie i tylko w niej.

Wspomniane "ukrzyżowanie światu" w kapłaństwie akcentuje się o wiele mocniej niż w życiu świeckim. Kapłan, niestety, podległy zasadom natury ludzkiej, jest wystawiony na działanie wszelkich ogólnoludzkich przejawów grzechu, a przede wszystkim tych pokus, które są niedostępne człowiekowi świeckiemu, zwanych pokusami kapłańskimi.

Pojawienie się pychy u kapłana uwarunkowane jest wieloma czynnikami, które powodują zwiększenie jej siły oddziaływania. Pycha jest widoczna, choć bywa ukryta. Nie tylko oblicze człowieka - kapłana ulega znacznym przeobrażeniom, szczególnie przy umniejszeniu jego "godności". Zmienia się także jego zachowanie oraz reakcje na błędy innych ludzi, które od razu podkreślane są poprzez złośliwy komentarz powodujący zamierzone zażenowanie człowieka, który postąpił niezgodnie z wolą i zamierzeniem "wielkiego i szlachetnego pasterza". Umyślnie skierowane słowa, czasami nawet czyny, często powodują wyraźną niechęć do takiego człowieka. On sam z kolei nie potrafi przyznać się do swoich błędów, których jest coraz więcej z powodu rosnącej w nim już tejże pychy i nieodpartego uczucia wyższości oraz samodzielności. Lekarstwem na pychę jest pokora. Nie może ona być tylko zewnętrzna, kłamliwa i nie dająca efektu poprawy. Musi być to pokora prawdziwa, "kapłańska" . Polegać ona będzie na autentycznej rozmowie z innym człowiekiem, zwracanie uwagi przede wszystkim na jego zalety a nie wady, szczerej wymianie poglądów, bezinteresownej pomocy każdemu człowiekowi, który zwraca się o nią do kapłana.

Pokusa władzy stanowi efekt poprzedniego grzechu. Skoro już pycha zagnieździ się w duszy kapłana, który bywa wręcz "hołubiony" w niektórych kręgach wiernych, bardzo szybko prowadzi do innych przemyśleń na temat swojej działalności. Pasterz zaczyna mniemać, że coś posiada na własność, że wszystkie zaszczyty okazywane jego osobie są efektem własnych zasług. Nic bardziej mylnego. Kapłan taki bowiem nie kontroluje widocznie sfery marzeń połączonej z wielką pychą. Od tego momentu podejmowane decyzje nie są przeniknięte pokorą, ponieważ nie popiera się ich i nie wyprasza modlitwą. Taka kolejność pociąga za sobą kolejne smutne konsekwencje, zawsze połączone z coraz większym (Jeficytem czynnika, który był początkowo bardzo ważny, niestety, teraz jest odsuwany - jp modlitwa, a raczej jej brak. Podczas sakramentu chirotonii kapłan otrzymuje władzę. Jest to jednak jedynie władza miłości i tylko tą władzą może rozporządzać w pełni dla duchowej opieki swoich wiernych. Początek zbawienia polega na dobrowolnym poddaniu się woli Ojca Niebieskiego. Władzą i przymusem można w najlepszym wypadku znaleźć poddanych j jedynie dla ziemskiego despotycznego królestwa, jednak w żadnym wypadku dla Królestwa Niebieskiego. Uduchowienie człowieka i jego odrodzenie nigdy nie będzie możliwe przy wykorzystaniu przymusu w jakiejkolwiek formie.

Pokusa materializmu wypływa z nieumiejętnego posługiwania się dobrami kościelnymi, wykorzystując je we własnych, sobie tylko znanych celach. To wyraźne i - niestety - często odczuwanie przez parafian dążenie ich pasterza do gromadzenia wszelkich dóbr ziemskich. Nie można powierzchownie musnąć tego poważnego problemu, ponieważ w czasach dzisiejszych jest on głównym powodem wszelkiego rodzaju niesnasek i buntów na_ parafiach. Dotyczą one czasem wyłącznie strony materialnej kapłana, szczególnie w tych rejonach, gdzie panują niekorzystne warunki ekonomiczne. Pokusa materializmu zmusza niekiedy nawet najbardziej wytrwałego pasterza do zatrzymania się nad pojęciem świata poczesnego, zagadnienie to "wciąga" i niekiedy bez reszty pochłania go do zwrócenia swej kapłańskiej uwagi wyłącznie na te sprawy zewnętrznej Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ prowadzi niechybnie do mylnego stwierdzenia, jakoby to stanowiło współcześnie najważniejszy problem. Tak się stać może wtedy, gdy pasterz zmuszony jest poprzez warunki, do poświęcania większej uwagi sprawom zewnętrznym, materialnym. Istnieje antidotum i na ten rodzaj duchowej choroby. Wszelka bowiem sprawa, materialna potrzeba kapłana, jego rodziny bądź całej parafii nie wpłynie nigdy aż w takim stopniu na jego duszę, gdy pamiętać będzie o Tym, Który stworzył wszelkie te warunki oraz ukształtował rzeczywistość. O pomoc do Boga nie tylko można, ale trzeba się zwracać zawsze wtedy, gdy sytuacja wydaje się nas przerastać. Głęboka wiara w pomoc Bożą doda najpierw otuchy, potem zaś pewności aż do momentu krytycznego. Będzie to świadectwo naszego duchowego opanowania i braku paniki tak zgubnej w każdych okolicznościach i w każdej sytuacji życiowej.

Zgodnie z zapowiedzią daną przez św. apostoła Jakuba "Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, Który daje wszystkim chętnie i nie odmawiając; a na pewno ją otrzyma" (Jk l, 5), wszelkie zajęcie kapłana powinno rozpoczynać się modlitwą, jak czynili sprawiedliwi, którzy wszelkie swoje czyny zarówno rozpoczynali, jak i kończyli w modlitwie.

Należy pamiętać, że gdy same obowiązki sakralne stają się już tylko formalnością, to przestają być sakralne. Oczywiście, nie należy odrzucać i tej prawidłowości, że poczucie odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi często ulega osłabieniu. Dzieje się tak w wyniku regularnego powtarzania tych samych czynności, tego samego naprężenia duchowego, przeżywania - co wpływa na przytępienie pierwotnej ostrości kapłana. Pan jednak przewidział już dawno i taką możliwość uległości ducha ludzkiego, ponieważ u proroka Salomona znajdujemy następujące słowa: "Jeżeli stąpi się siekiera, a ostrza się nie naostrzy, to trzeba wytężyć siły. Korzystniejszą jednak rzeczą byłoby posłużyć się mądrością" (Kazn. 10, 10).

Najlepszym środkiem przeciwko takiego rodzaju słabości i otępieniu, także przeciw upadkowi sił duchowych i osłabieniu działalności powinna być godzina ciszy, czas osobistego i regularnego rozmyślania i modlitwy - czas intymnego spotkania z Bogiem. Przychodzi tu na myśl bardzo pouczające wydarzenie z życia jednego z pasterzy. Pisze on: "Byłem głęboko poruszony widokiem tragarza na dworcu w Mediolanie. Człowiek ten, oparty plecami o filar, z głową na worku węgla, smacznie sobie spał. Odjeżdżające pociągi gwizdały, piszczały koła nadjeżdżających, a nad tym wszystkim stale rozbrzmiewały zapowiedzi podawane przez megafony. Ludzie przychodzili i odchodzili. A on spał, jakby chciał przez to powiedzieć: "Róbcie sobie co chcecie, ale ja potrzebuję trochę spokoju". My, duchowni powinniśmy brać z niego przykład. Żyjemy w ciągłym natłoku różnych bodźców. Radio i telewizja, prasa, rozmowy z ludźmi. Z dyscypliną i powściągliwością kapłana musimy powiedzieć: "Po tamtej stronie określonej granicy nie istniejecie dla mnie. Jestem kapłanem Pana. Potrzebuje chwili ciszy dla mej duszy. Oddalę się od was, aby poprzez chwilę być sam z moim Bogiem".

Piękne słowa nie mające potwierdzenia w uczynkach nie mają zarówno dziś, jak i nigdy w historii nie miały żadnego znaczenia. Nawet przepiękna mowa, wspaniałe, podniosłe kazanie nigdy nie osiągnie prawdziwego celu, jeśli nie będzie poparte miłością i miłym Bogu życiem. Miłe Bogu życie to życie z modlitwą i w modlitwie. Słowo pasterza - dobre słowo poparte jak najlepszym, własnym przykładem - to silna broń, mogąca wiele zdziałać. Dzięki niemu można obudzić śpiące dusze i skłonić do działania, dodać energii, zachęcić do pomocy.

Słowo to nie tylko dar, to obowiązek w służbie duchownego. To pasterz dany jest owcom a nie owce pasterzowi , on musi pouczać wszędzie, gdzie tylko pojawi się taka możliwość.

Kapłaństwo jest wielkim darem Bożym i z tego względu może być narażone na wiele pokus i niebezpieczeństw. Bez wątpienia kapłan powinien pogłębiać w sobie wszystko, co święte, duchowe i niebiańskie, lecz nie może siebie uważać za wielkiego męża modlitwy, postu czy wybrańca Bożego.

Przypisy
1. Św. Jan Kronsztadskij, Mitropolit Wenijamin.
2. Prawosławie, P.Evdokimow
3. Św. Jan Kronsztadzki
4. Por.: Ps 50, który napisał król Dawid w wyniku swego występku powodowanego pychą.
5. Nastolnaja kniga swiaszczennosłużytiela, t. VIII, Moskwa 1988, s. 637
6. Prot. Jewgienij Popów, Pastyrskoje bogosłowije, dz. cyt.. s. 480; patrz także: Dz Ap 20. 28
7. Rościsław Kozłowski, ks., Charyzmat kapłaństwa sakramentalnego, [w:] Prawosławie źródło wiary i zdrój doświadczenia, Lublin 1999, s. 246